wtorek, 1 maja 2012

Makeover i filozofia z szafy wyjęta

Wczoraj naszła mnie wena do jakiejś przeróbki (dawno jej nie było, już nawet się trochę martwić zaczynałam :). Skoro pomysł się narodził, to oczywiście w te pędy musiałam go zrealizować - inaczej nie potrafię :) Pod nóż, a dokładniej pod nożyczki poszła koszulka z najporządniejszej bawełny, w której nigdy przenigdy nie chodziłam. Dostałam ją od koleżanki i z początku wydawało się, że będzie tą ulubioną, ale z ciuchami jest trochę jak z ludźmi, im bardziej starasz się je polubić, tym bardziej nic z tego nie wychodzi :)  Oczywiście zabieg przebiegł tak szybko, że nawet nie zdążyłam pomyśleć o strzeleniu głównej bohaterce fotki "przed" i "po". Obiecuję jednak, że niedługo zamieszczę zdjęcia ostatecznej wersji. Do przeróbki zainspirowało mnie to zdjęcie (choć jak tak teraz zerkam, moje dzieło wygląda zupełnie inaczej, chyba więc na jednej koszulce nie poprzestanę :). A, że na brak koszulek (zwłaszcza tych "do sprzątania") nie narzekam, z pewnością znajdzie się nowa kandydatka do metamorfozy. Moja szafa pęka niestety w szwach od ciuchów, w których w ogóle nie chodzę, być może jest to pewien problem, ale ja ciągle do tego nadmiaru rzeczy dorabiam sobie nową życiową filozofię i po prostu nie umiem niczego się pozbyć. Absolutnie niczego. Tak, wiem Gok Wan trochę by mnie skarcił, ale cóż robić.
Chomikowanie mam po mamie, albo raczej wbrew mamie, która zawsze wyrzuca i oddaje koleżankom wszystko, co wydaje jej się niepotrzebne. Za pół roku pytam ją o jakąś bluzkę (bo na przykład taką samą widziałam na wystawie, no i się zwyczajnie zakochałam), a ona wystawia oczy, że tego to już dawno nie ma. Ała, czuję wtedy drobny smutek. Dlatego nie wyrzucam. Poza tym ubrania dla mnie to nie są rzeczy jednorazowego użytku. Mam w swojej szafie ciuchy sprzed 10 lat, w których nadal świetnie się czuję. Może jestem nazbyt sentymentalna, ale umiałabym wymieniać całej garderoby co sezon. Poza tym odkryłam, że nie lubię dużo kupować. To znaczy, czuję nawet większą przyjemność, kupując sobie jakiś drobiazg od czasu do czasu, niż z tzw. zakupów hurtowych :) Kiedy człowiek za dużo kupuje, przestaje odczuwać ten przyjemny dreszczyk emocji, też tak macie? Uwielbiam bawić się modą, łączyć nowe ze starym, odkrywać nowe możliwości starych ciuchów. To dla mnie frajda, kiedy odkrywam, że ubrania znane mi od lat mogę zacząć nosić w inny sposób, zestawić z rzeczą, która jeszcze dwa lata temu nie przyszłaby mi do głowy. Wtedy człowiek zauważa, że to wszystko jakoś na swój sposób żyje, moda i trendy sprawiają, że szafa wypełniona ciuchami z różnych sezonów żyje. Co chwilę wyciągam z niej coś innego, dzięki zmianom w trendach wszystko jakoś tak zgrabnie pulsuje, nie ma stagnacji.    

1 komentarz:

  1. też tak mam z zakupami, kilka rzeczy które kupiłam już sporo lat temu zalegają w szafie by po dłuuugim czasie nagle stwierdzić, że w końcu mogę to założyć, że mam na to jakiś genialny pomysł:) na całe szczęście od już chyba 10 lat nie rosnę w żadną stronę, więc mogę sobie na to pozwolić ;)
    ciekawa jestem co z tą bluzką wyczyniłaś - pochwal się :)

    OdpowiedzUsuń